Miałem okropny dzień nawet przed usłyszeniem
przepowiedni. Pokłóciłem się z mamą, już nawet nie pamiętam o co, jakiś pegaz o
mało co mnie nie stratował, w lodziarni zabrakło mojego ulubionego sorbetu,
pięć razy z rzędu przegrałem z Clarisse w walce na miecze i spowodowałem wybuch
jakiegoś sklepiku w centrum. Zdecydowanie nie był to rozkoszny poranek. A gdy
wypiłem trochę nektaru, przywitałem się z Mrocznym i spotkałem moich
przyjaciół, myślałem, że wreszcie jest dobrze, Katie, grupowa od Demeter
przyszła do mnie i powiedziała o tej tajnej naradzie. Narady w Obozie Herosów
polegały na tym, że przedstawiciele każdego z domków oraz Chejron siadali wokół
stołu do ping ponga i próbowali omawiać poważne kwestie. Usiadłem obok mojej
dziewczyny, Annabeth i złapałem ją za rękę. Tym razem była tam też Rachel Dare,
obozowa wyrocznia. Gdy ją zobaczyłem wiedział już, że będzie źle. To znaczy, nie
zrozumcie mnie źle, lubiłem Rachel, ale zdecydowanie nie lubiłem przepowiedni.
Zazwyczaj nie wróżyły one dobrze. Nawiasem mówiąc, zastanawiałem się, dlaczego
tyle przepowiedni mówi o śmierci i zniszczeniu, a żadna nie jest o czymś
przyjemnym, na przykład o niebieskich ciastach. Tak czy owak, Rachel miała
właśnie powtórzyć przepowiednię, gdy drzwi się otworzyły i wparowała przez nie
moja młodsza kuzynka, Lena.
- Hej! Słyszałam, że tu jest narada! To prawda?
No, zresztą przecież widzę – wypaliła. – Chejronie, coś się stało? Coś jest nie
tak? Bo Lacy powiedziała mi, że mam tu przyjść i że to podobno ściśle tajne,
coś bardzo poważnego, sprawa życia i śmierci i tak dalej. No, w zasadzie
usłyszała to od Drew, a ta mogła jak zwykle koloryzować, ale… - Dziewczynka
przerwała czując na sobie wzrok Drew, domkowej od Afrodyty. Należała do
najbardziej nielubianych obozowiczów, ale była święcie przekonana, że jest
najpopularniejsza. – To znaczy… - Lena
zamilkła, usiadła pomiędzy Katie a Rachel i potoczyła pytającym wzrokiem po
wszystkich zebranych.
- O co chodzi? – zapytała w
końcu.
- Rachel wygłosiła przepowiednię
– wyjaśnił Travis Hood, syn Hermesa.
- Jaką? – przestraszyła się
dziewczynka.
- Nie wiemy – warknęła Clarisse
od Aresa. – Jak przestaniecie gadać to nam powie. – Lena przewróciła oczami,
ale już się nie odzywała. Wszyscy spojrzeli na Rachel, która potrząsnęła rudymi
lokami.
- Misję, co skończy się zniszczeniem
Podjąć należy nieodwłóczenie.
Tam, gdzie niegdyś nie było nocy
Wojna się zacznie, a świat się skończy.
Z tych co wyruszą nie każdy wróci,
Co z prochu powstało w proch się obróci,
W przegranej walce staniecie do boju
Król straci moc swojego żywiołu
Powstanie upadły, upadnie potężny,
Zdrada i zagłada rozetną swe więzy.
Nie widzicie broni, która jest tak blisko,
Na szyjach waszych cicho pętle się zacisną.
Konic nadejdzie niespodziewanie,
Śmiertelne istnienie zostanie przerwane.
Zapadło milczenie. W końcu przerwała je Frances, córka Nike.
- Przecież przepowiedni nie
należy rozumieć dosłownie, może chodzić o coś innego – zasugerowała.
- Tak? – warknął Jake od Hefajstosa.
– W takim razie jak rozumiesz słowa „koniec nadejdzie niespodziewanie”?
Rachel ukryła twarz w dłoniach.
- To nie twoja wina –
powiedziała do niej Frances łagodnym głosem. – Ty tylko nam coś przekazałaś.
- Czy ktoś z was wie, co ta
przepowiednia może znaczyć? – spytał Nico do Angelo, syn Hadesa. Zadał to
pytanie wszystkim, ale patrzył na milczącą dotąd Annabeth. Nic dziwnego, w
końcu była córką Ateny. Jeśli ktoś coś wiedział, to właśnie ona.
- Nie – mruknęła. – Nie jestem
pewna, ale… nie. – Mojej uwadze nie uszło to, że nagle mocniej ścisnęła moją
rękę, jakby była czymś wyraźnie zaniepokojona. Oczywiście, wszyscy byliśmy, ale
ona wyglądała, jakby… coś wiedziała, ale nie chciała nikomu powiedzieć.
Lena przygryzła wargę. „Król straci moc swojego żywiołu” wymamrotała.
- Co? – zapytałem.
- Nic takiego – odparła nieco
zbyt szybko.
- Co zrobimy? – zapytała Katie.
- No cóż, jeśli się nie mylę,
przepowiednia mówi o misji. Ktoś musi się na nią udać i to niezwłocznie – rzekł
Chejron. Katie spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby zwariował.
- Chcesz kogoś wysłać na misję,
która skończy się zniszczeniem? – upewniła się.
- Nie widzę innego rozwiązania
– odpowiedział centaur.
- Przecież to samobójstwo! –
zawołał Connor, brat Travisa. Wszyscy zrobili takie miny, jakby się z nim w stu
procentach zgadzali.
- Ale to jedyne, co możemy
zrobić. Musimy wysłać na tą misję naszych najlepiej wyszkolonych herosów.
Annabeth, Percy, Clarisse. To wasze zadanie. Zgadzacie się je przyjąć?
Poczułem, że kanapki z serem i sałatą, które zjadła na śniadanie nagle
zapragnęły wydostać się na zewnątrz. Nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa.
Jasne, bywałem już na wielu misjach, czasem przepowiednie bywały nawet
straszne, ale ta wyraźnie mówiła, że ci, którzy postanowią ją wypełnić, już nie
wrócą. Miałem przeczucie, że co do tego akurat się nie myliła. Spojrzałem na
pozostałych. Annabeth wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Chciałem ją jakoś
pocieszyć, ale w głowie miałem pustkę. Clarisse próbowała udawać dzielną, ale
gwałtownie pobladła, a głos jej drżał, gdy przemówiła.
- Jeżeli nie ma wyjścia podejmę
wyzwanie – oznajmiła. – Ja… spróbuję. Może się udać. – Nikt nie uwierzył, że
rzeczywiście może się udać, ale nikt jej tego nie powiedział. Zapewne i tak to
wiedziała.
- Percy? Annabeth? – Chejron
powiedział to takim tonem, jakby pytał nas czy chcemy pójść z Clarisse na
pizzę, a nie na śmiertelnie niebezpieczną misję.
- Nie mówcie mi, że
stchórzyliście! – prychnęła Clarisse.
- Oczywiście, że nie! – zawołałem
zdenerwowany. – Pójdę z tobą. – Nie miałem na to najmniejszej ochoty, ale nie
miałem wyjścia. Po części chodziło o to, że nienawidzę, gdy Clarisse nazywa
mnie tchórzem, ale po części po prostu wiedziałem, że powinienem to zrobić.
Annabeth jakby się zawahała. Z jednej strony bardzo chciałem, żeby została w
obozie i była bezpieczna, ale z drugiej, choć wiedziałem, że to nieco
samolubne, chciałem mieć ją przy sobie w trakcie tej misji. Popatrzyła na mnie
i w końcu powiedziała:
- Ja też pójdę. Może damy radę.
– To był ten moment, kiedy wszyscy powinni zacząć klaskać, ale usłyszałem tylko
kilka cichych uderzeń dłoni. Katie piorunowała Chejrona spojrzeniem, jakby
wciąż nie mogła uwierzyć, że się na to zgodził. Travis i Connor Hoodowie chyba pierwszy
raz w życiu przestali zajmować się głupimi żartami, nawet oni docenili powagę
sytuacji. Lena rzucała nam niespokojne spojrzenia, jakby chciała nas przed
czymś ostrzec, ale w końcu dała sobie spokój. Nico przyglądał się nam w taki
sposób, że chyba już zastanawiał się jak będziemy wyglądać jako duchy. Wydawało
mi się, że nawet złośliwy uśmieszek Drew nieco przybladł, choć może była to
tylko kwestia oświetlenia.
- To jest najgłupsza rzecz na
świecie – szepnęła do mojego ucha Annabeth. – I jeśli przez ciebie zginiemy, to
przysięgam, że osobiście zabiję cię jeszcze raz. – Tak, moja dziewczyna była
bez dwóch zdań w świetnym nastroju.
- Ekhem… no to… powodzenia. –
Frances przerwała niezręczną ciszę.
- Powodzenia – mruknęli
wszyscy.
Spojrzałem na Clarisse i Annabeth. Obie za wszelką cenę starały
udawać, że są dzielne, choć Clarisse wychodziło to znacznie lepiej.
Zastanawiałem się, czy nie robiła tego tak naprawdę przez większość życia.
Moja drużyna. Drużyna, z którą wyruszę na misję (i prawdopodobnie umrę).
- No, to co? – zwróciłem się do
nich. – Gotowe na kolejne odwalanie dla bogów czarnej roboty?
________________________________________________
Voila! (ktoś wie, jak tu zrobić akcent nad "a"? :P) Brawa dla mnie, drugi rozdział skończony. I brawa dla Was, bo dotrwaliście do końca.
<tu chyba powinnam coś jeszcze napisać, ale nie wiem co>
Czekam na Wasze opinie ;)
Nie wiem skąd wzięłaś tą przepowiednię, ale jet naprawdę dobra. Choć większości z niej nie zrozumiałam xd Opis zdarzeń wydarzeń czy co to tam jest, tak jak w poprzednim rozdziale genialny. No więc... Moja pierwsza uwaga: zwiększ tą czcionkę, bo ledwie mogę się doczytać (ślepota dopada ludzi w każdym wieku xdd) Druga: eee ten dopiero drugi rozdział, a ty już wysyłasz na stracenie herosów, bardzo nieładnie -,- Dobra żartuje, jest świetnie bo zaczyna się akcja i dreszczyk emocji. Oby tak dalej ;>
OdpowiedzUsuń