Tego dnia zabawy przy ognisku nie szły dobrze. Wszyscy domkowi byli w
złych humorach i chyba zarazili tym pozostałych. Poza tym zauważyłam, że
nigdzie nie było Annabeth, Clarisse i Percy’ego. Byłam prawie pewna, że to ma
coś wspólnego z tym spotkaniem sprzed kilku godzin. Dzieciaki od Apollina
próbowały prowadzić śpiewy, ale nikt się do nich nie dołączał.
- Jak myślisz, o co chodzi? – nienawidziłam
czegoś nie wiedzieć, więc zapytałam stojącego obok chłopaka.
- A bo ja wiem? – odburknął tamten. - Może
okazało się, że mamy dodatkowe zajęcia ze starożytnej greki? – dodał, po czym
odszedł. Odnalazłam w tłumie moją przyjaciółkę, Susan, córkę Apollina,
rozpaczliwie próbującą namówić do śpiewania grupkę młodszych dzieciaków.
- Sue, wiesz może, co jest dzisiaj grane?
Wszyscy są w złych humorach.
- Nie wiem. – Susan zmarszczyła czoło. –
Alexandra mówiła mi, że Frances jej powiedziała, że coś wydarzyło się na tej naradzie, ale nie chciała powiedzieć co. Poza
tym była tam też ta dziewczyna, Rachel Dare… - w jej tonie słychać było wyraźne
oskarżenie, jakby uważała, że to Rachel jest winna wszystkiemu.
- Rachel? A co ona ma do tego? – zdziwiłam
się. Rachel była moją koleżanką, choć Susan nigdy się z nią dobrze nie
dogadywała. Oczywiście, rozumiałam to, ale takie podejrzenia to chyba trochę za
dużo.
- Z pewnością maczała w tym palce. Od zawsze
była trochę dziwna, nie uważasz?
- Nie wydaje mi się – odrzekłam chłodno. – Jak
dla mnie to całkiem fajna dziewczyna.
- Ale przecież nawet nie jest półboginią… I mówię
ci, coś z nią jest nie tak – szepnęła moja przyjaciółka.
- Rachel jest w porządku. I Wiesz co? Myślę,
że jej po prostu zazdrościsz – stwierdziłam.
- Niby dlaczego?
- Bo ona otrzymała od twojego ojca dar
jasnowidzenia, a ty nie – wyjaśniłam. - A
przecież wszyscy wiedzą jak bardzo o tym marzyłaś.
Susan tylko
prychnęła i się odwróciła, co oznaczało, że trafiłam w jej czuły punkt.
Odeszłam od niej i próbowałam pogadać z innymi, ale nikt nie był dobrym nastroju.
W końcu postanowiłam wrócić do domku i trochę poczytać. Szczerze mówiąc byłam
też lekko zaniepokojona, bo domyślałam się, że coś musiało się stać na tej
naradzie. Nawet nie zauważyłam, kiedy stanęłam pod drzwiami domku numer 6 i weszłam
do środka. Już chciałam się rzucić na łóżko i wziąć książkę do ręki, gdy zauważyłam
jakąś postać klęczącą nad plecakiem. Podeszłam bliżej. To była moja przyrodnia starsza
siostra, Annabeth.
- Trochę ambrozji i nektaru, złote drachmy,
mitologia… - mruczała.
- Annabeth? Co ty robisz? – zapytałam zdziwiona.
- Nie twoja sprawa – burknęła.
- Gdzie jedziesz? – zapytałam, siadając na
łóżku.
- Do.. do domu, moja kuzynka kończy 21 lat, rozumiesz… - powiedziała lekko się jąkając.
- Jasne. Uznajmy, że ci wierzę. – Przewróciłam
oczami. - A co z Percym?
- Z Percym? – blondynka zmarszczyła czoło – Z
tego co wiem, to wszystko dobrze…
- Jego też nie było na ognisku – wyjaśniłam.
- Ach! Jego… jego mama mocno zachorowała...
- Oczywiście. A Clarisse?
- Clarisse? Och, jej siostra wychodzi za mąż
i…
- Ha! – krzyknęłam, uśmiechając się
tryumfalnie. – I tu cię mam! Prawie nie rozmawiasz z Clarisse, skąd nagle
miałabyś wiedzieć o ślubie jej siostry? –wyszczerzyłam zęby, dumna ze swoich
umiejętności dedukcji, ale po chwili spoważniałam. – Jedziecie na misję,
prawda? Jakąś niebezpieczną?
- Co? Joanne, proszę, nie wymyślaj…
- To ty nic nie zmyślaj, Annabeth. Wszyscy
domkowi są jacyś przygaszeni. Ty, Percy i Clarisse, czyli jedni z najlepszych
herosów nie pojawiacie się na ognisku. Spotykam tu ciebie pakującą do plecaka
nektar i złote drachmy. A jak parę godzin temu, no, już po tym zebraniu,
widziałam Rachel była w bardzo złym stanie. To była jakaś przepowiednia,
prawda?
- Tak, masz rację – jęknęła Annabeth. – Ale
Chejron powiedział, że to ma być tajemnica. I proszę, nie mów innym, nie chcemy
ich niepokoić…
- A powinniśmy się niepokoić? – zapytałam powagą.
- Słuchaj, i tak już za dużo
powiedziałam. Więcej ze mnie nie wyciągniesz – odrzekła moja siostra
kategorycznie. Westchnęłam z rezygnacją. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać,
ale jakoś nie mogłam skupić się na treści książki. Mimo, że było wcześnie
postanowiłam pójść się wykąpać. Gdy weszłam do łazienki stanęłam przed lustrem,
aby umyć twarz i przez chwilę… ale to musiało być złudzenie… tęczówki mojego
odbicia zaświeciły na czerwono. Zapewne tyko mi się wydawało. W końcu byłam
zmęczona. Wróciłam do pokoju, położyłam się na łóżku i prawie natychmiast
zasnęłam. Z początku miałam jakiś dziwaczny sen, w którym mój brat, Malcolm, z
plastikowym mieczem i choinkowym łańcuchem na szyi próbował mnie dopaść, bo
uważał, że oszukałam go podczas ostatniej gry w szachy. Jednak po chwili sceneria
zmieniła się. Zobaczyłam jakieś dziwne, mroczne miejsce, którego nigdy
wcześniej nie widziałam. Słyszałam tajemnicze szepty i złośliwe śmiechy. Co
jakiś czas pojawiały się błyski czerwonego światła. Z oddali dochodziły
rozpaczliwe krzyki, wołanie o pomoc i płacz. Już niedługo… powiedział głos. Nie potrafiłam określić, czy był on
męski czy żeński, cichy czy głośny, wysoki czy niski. Po prostu go usłyszałam.
Ale zdecydowanie był przesiąknięty złem. Głupi
herosi… mówił. Tylu rzeczy nie
wiedzą… Są tacy naiwni…Ciarki przeszły mi po plecach. Nagle głos zmienił
się. Nie wiedziałam jak, ale wyczułam zmianę. Jedno z nich tu jest! Zawołał. To
dziewczyna… Chyba od Ateny… Wszystko słyszała… Trzeba się jej pozbyć…
Zniszczyć! Albo wykorzystać… W tym momencie obudziłam się, rozdygotana i
oblana potem.
Bardzo fajny blog, super piszesz!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA, gratuluję :3 Szczegóły tutaj: http://percyandclarisse.blogspot.com/p/lba.html
Dziękuję :*
UsuńHuehuehue ktoś tu oglądał za dużo filmów po nocach :D Jak dla mnie to rozdział o wiele za krótki, chociaż sama nie piszę dłuższych, ale trzeba się czegoś czepiać no nie "." Ten sen mnie zaciekawił i sama teraz nie wiem co ten psychiczny, teoretycznie nie do opisania głos ma zamiar zrobić z Joanne, więc jest dobrze. Lepiej niektórych rzeczy nie wiedzieć :))) Weny, weny i jeszcze raz weny ^^
OdpowiedzUsuń