wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 4 - Nico - Łamię zasady



                Czułem się źle. Miałem dosyć tego, że ciągle uważano mnie za nieco dziwacznego, mrocznego dzieciaka. Jak zwykle na misję wyruszyli ten cały Percy Jackson, jago psiapsiółeczka Annabeth, no i jeszcze ta dziewczyna, Clarisse. O tym, by zaangażować w to mnie nikt nawet nie pomyślał. A przecież nadawałem się! Przepowiednia mówiła o śmierci. Ja był synem Hadesa. Poza tym dałbym sobie radę, byłem już duży. Wstałem z łóżka i spojrzał na zegarek. Była czwarta. Troje herosów wyruszało o szóstej, jeszcze przed zakończeniem ciszy nocnej. Mieli płynąć statkiem, który Percy wytrzasnął nie wiadomo skąd. Gdybym się tam dostał… Wiem, to głupi pomysł, ale gdyby… Mógłbym się schować w piwnicy statku i wyjść dopiero, gdy byliby na pełnym morzu. Wtedy musieliby pozwolić mi zostać. Chyba mi odbiło, ale nic innego nie wymyśliłem, więc postanowiłem to zrobić. Sam nie wiem dlaczego, chyba po prostu chciałam udowodnić innym że też coś potrafię. Zacząłem pakować swój plecak. Nektar, ambrozja, zwykły prowiant, ubrania na zmianę. Gotowe. Wyszedłem z domku na palcach, ale po chwili uświadomiłem sobie, że nie ma to sensu, bo nie mam żadnych współlokatorów. Dobrze widziałem w ciemności, więc szedłem prosto do widniejącego w oddali okrętu. Wtem wpadła na mnie jakaś osoba, dosyć lekka. Zamchnęła się mieczem, a mi w ostatniej chwili udało się zrobić unik.
 - Kto to? – usłyszałem przestraszony dziewczęcy głos.
 - Nico di Angelo, czego? – burknąłem.
 - Nico?
 - Lena?
 - Tak, a co?
 - Nic – mruknąłem. – Zdajesz sobie sprawę z tego, że jest czwarta nad ranem? Co ty tu robisz? – zapytałem.
 - Wiesz, raczej nie wyszłam na spacer – odparła Lena. – Zapewne robię to samo co ty. Próbuję wkręcić się na tą misję.
 - Co? Ale to niebezpieczne! – zaprotestowałem.
 - Skoro to takie niebezpieczne to wróć do domku, wyśpij się, ja cię nie zatrzymuję. Ale nie zawracam – powiedziała dziewczynka stanowczym głosem.
 - Nie ma mowy! – zawołałem. Ona potrafi być naprawdę irytująca.
 - Czyli idziemy razem – stwierdziła Lena. Chciałem coś jej odpowiedzieć, ale nic rozsądnego nie przychodziło mi do głowy, więc tylko przewróciłem oczami, czego ona w ciemności i tak nie zauważyła i ruszyłem przed siebie. Lena dobiegła do mnie i przez chwilę szliśmy w milczeniu, gdy nagle usłyszeliśmy za plecami jakiś hałas. Odwróciliśmy się i pobiegliśmy w tamtą stronę.  Już mieliśmy zaatakować, gdy moim oczom ukazał się Tom Isario, domkowy Apolla.
 - Tom? – upewnił się.
 - No raczej –burknął tamten.
 - Też próbujesz się włamać na statek? – zapytała po prostu Lena. Miałem ochotę ją udusić, przecież mówiąc to mogła wpakować nas w ogromne tarapaty. Czasami mam wrażenie, że moja kuzynka w ogóle nie myśli.
 - Tak. Zaraz: też?
 - Coś się nie podoba? – warknąłem.
 - Może to, że macie po, ile, dziesięć lat? – zasugerował Tom.
 - Ja mam dwanaście –mruknąłem, po czym zorientowałem się, że chyba zabrzmiało to strasznie dziecinnie.
 - Ale… - zaczął Tom.
 Lena bez słowa ruszyła dalej, tak jak ja przed chwilą. Zrobiłem to samo. Usłyszałem kroki doganiającego nas Toma. Szliśmy w stronę statku nie odzywając się do siebie, gdy nagle okno mijanego przez nas domku Ateny się otwarło.
 - Możecie tak nie hałasować? – zapytała jakaś dziewczyna. – Zdajecie sobie sprawę z tego, która jest godzina? – przypomniałem sobie, że nazywała się Joanne. Chyba nie była w dobrym humorze. Wyglądała, jakby jakiś koszmar obudził ją w środku nocy i nie mogła znów zasnąć (a wierzcie, wiem jak to jest) i patrzyła na nas jak na kretynów.
 - Co wy tu robicie? – zapytała, po czym jakby uświadomiła sobie, że zna odpowiedź. – Idziecie na misję, prawda?
 - Skąd wiesz? – zdziwiła się Lena.
 - Zgadywałam. A jeśli chodzi o to skąd w ogóle wiem o misji… no cóż, uznajmy, że trochę pomęczyłam siostrę. Ale czy to nie Annabeth, Clarisse i Percy mieli na nią wyruszyć?
 - Taki był początkowy skład. – Lena wzruszyła ramionami. – Powiększył się o trzy osoby.
 - Kiedy? – zapytała podejrzliwie Joanne.
 - Plus minus pięć minut temu.
 - Ale wy… nie możecie! Nie bez powodu Chejron wysłał tam najlepszych herosów. To niebezpieczne.
 - Mówisz tak, bo nie jesteś wystarczająco odważna – stwierdził Tom.
 - Raczej nie jestem głupia – warknęła Joanne, po czym zatrzasnęła okno. Ja, Lena i Tom szliśmy dalej, aż doszliśmy do statku. Spodziewaliśmy się, że trudno będzie dostać się do środka, jakie więc było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że okręt wcale nie był zabezpieczony. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do piwnicy. Było to puste, suche, trochę małe pomieszczenie. Lena skuliła się kącie, Tom oparł się o ścianę, a ja usiadłem przy wejściu. Obserwowałem, jak moja kuzynka zasypia, a następnie Tom idzie w jej ślady. Ja sam długo powstrzymywałem się przed snem i nasłuchiwałem kroków, które by oznajmiły, że Percy, Clarisse i Annabeth są już na statku. Jednak po dłuższym czasie nie wytrzymałem i zasnąłem, zmęczony natłokiem myśli. Nie słyszałem więc, jak trzy pary butów tupią po pokładzie, jak ktoś schodzi do piwnicy i otwiera drzwi, jak woła towarzyszy i cicho się z nimi naradza. Gdy się obudziłem, zobaczyłem potrząsającą mną Annabeth z ogromnym gniewem wymalowanym na twarzy.

2 komentarze:

  1. Nico rozwala system xddd "Wyszedłem z domku na palcach, ale po chwili uświadomiłem sobie, że nie ma to sensu, bo nie mam żadnych współlokatorów" Padłam *.* Uwielbiam go ;> Dobra koniec o mnie... Króóóóóótko za krótko. Będę ci to wypominać do końca życia -,- Chyba że wreszcie będą dłuższe -,- Co jeszcze, hmmm pomysł z wkradnięciem się na pokład i wtrynieniem się do misji, po prosty extra. Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero dziś cię odkryłam rozdziały bajeczne i wciągające super życzę dalszej weny..

    OdpowiedzUsuń